City rozmontowało Bayern na Etihad Stadium, solidna zaliczka

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

City rozmontowało Bayern na Etihad Stadium, solidna zaliczka

City rozmontowało Bayern na Etihad Stadium, solidna zaliczka
City rozmontowało Bayern na Etihad Stadium, solidna zaliczkaAFP
Bawarczycy faworytami nie byli, ale tak dużej przewagi Manchesteru City pewnie się nie spodziewali. Obywatele wygrali na swojej ziemi 3:0 i trudno sobie wyobrazić, by mieli wypuścić taką przewagę z rąk w rewanżu na Allianz Arenie.

W Lidze Mistrzów grają ze sobą zbyt rzadko, by szukać prawidłowości. W fazie pucharowej to ich pierwsze starcie. Zresztą, ostatni raz między tymi dwiema drużynami więcej niż jednego gola różnicy obserwowaliśmy dekadę temu. Manchester City i Bayern Monachium słusznie więc we wtorkowym meczu ćwierćfinałowym LM zaczęły ostrożnie, nie chcąc zbyt szybko dać się napocząć rywalom.

W rozgrywkach krajowych zdecydowanie lepszą serię miał przed tym meczem zespół gospodarzy z Etihad Stadium, podczas gdy przyjezdni dopiero co zmienili trenera, nie bez kontrowersji. A że City pod wodzą Pepa Guardioli grają od lat, to i nie dziwne, że prezentowali się pewniej w otwierających minutach

Do 22. minuty czekaliśmy na pierwszy strzał w światło bramki, więc gdy duet Grealish-Haaland doprowadził do strzału Norwega z niezłej sytuacji, kibice oczyma wyobraźni mogli widzieć piłkę w siatce. A zobaczyli w rękawicach Sommera, to był zdecydowanie zbyt łatwy strzał.

Skoro nie szło tworzenie zagrożenia z akcji w polu karnym, to na występ indywidualny pozwolił sobie Rodri w 28. minucie gry. Zszedł z piłką do środka i z 18 metrów lewą nogą posłał piłkę w lewy górny róg bramki. Sommer miał ją na koniuszkach palców, ale nic z tym zrobić nie mógł. Dłuższą chwilę Bawarczycy byli jak ogłuszeni, a pięć minut po bramce tylko instynktowna reakcja Sommera końcem buta zatrzymała strzał Gundogana.

Choć do przerwy utrzymał się wynik 1:0, który o niczym nie przesądzał, to poziom obu drużyn wskazywał na problemy Bayernu, który zszedł do szatni bez zagrożenia bramce miejscowych. Przyjezdni musieli coś zmienić po przerwie, by nie pozwolić City na uzyskanie wyższej przewagi przed rewanżem. 

I czego nie zrobił Bayern przez 45 minut, od tego zaczął po przerwie. Leroy Sane pierwszy sprawdził refleks Edersona, to mógł być gol. Pięć minut później ten sam zawodnik posłał bombę z dystansu, zmuszając Brazylijczyka do kolejnej parady. Widowisko zrobiło się wreszcie elektryzujące, a oba zespoły pokazały kły.

Po drugiej stronie wynik podwyższyć próbowali Ake i Ruben Dias i wkrótce ponownie gospodarze przeważali na boisku. Drugiej bramki nie przyniosła jednak żadna z efektownych akcji, lecz… koszmarny błąd w obronie Upamecano. Tym razem Haaland nie próbował kończyć sam, posłał piłkę idealnie na głowę wbiegającego Bernardo Silvy, a ten nie dał szans Sommerowi.

Niedługo potem Sommer ratował Bayern po raz kolejny, zatrzymując Juliana Alvareza. Długo jednak nie utrzymał wyniku 0:2, bowiem w kolejnym ataku Stones przedłużył piłkę na dalszy słupek, wprost pod nogi Haalanda. Norweg miał już asystę w 70. minucie, siedem minut potem dołożył gola

Teraz Manchester City był dla przyjezdnych poza zasięgiem, a na niemałą pochwałę zapracował Jack Grealish, który pracował przez cały mecz. On brał udział w pierwszej bramce, on obezwładnił Upamecano przy drugiej, on też strzelał sam, chcąc dopisać swoje nazwisko do listy.

Przyjezdni szukali jeszcze ratunkowej bramki w doliczonym czasie gry, ale niczego ugrać nie zdołali. Na pewno za tydzień Allianz Arena będzie pełna kibiców i wiary, jednak odwrócić taki wynik będzie w Monachium niesłychanie ciężko.

Statystyki meczu Manchester City-Bayern
Statystyki meczu Manchester City-BayernFlashscore