Stal Mielec znów bije faworyta, tym razem wyrwała wygraną walecznej Pogoni

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Stal Mielec znów bije faworyta, tym razem wyrwała wygraną walecznej Pogoni

Stal Mielec znów bije faworyta, tym razem wyrwała wygraną walecznej Pogoni
Stal Mielec znów bije faworyta, tym razem wyrwała wygraną walecznej PogoniProfimedia
Pokonali Legię, teraz dołożyli skalp Pogoni Szczecin. Stal Mielec, pomimo 11 godzin w autobusie, zachowała świeżość do końca i wygrała 3:2. W drugiej połowie pozwolili Portowcom zajeździć się w ofensywie, a kiedy było trzeba – zadawali ciosy. Takich widowisk w lidze chcemy jak najwięcej!

Stal Mielec przyzwyczaiła kibiców, że potrafi grać pięknie, ale też potrafi być bezradna. Za to nie potrafi jednego: wygrywać w Szczecinie. Pogoń również znana jest z ofensywnej i atrakcyjnej piłki, dlatego przed sobotnim meczem można było szykować popcorn.

Faktycznie, widowisko bardzo szybko nabrało wysokiej intensywności, ale zaczęło się koszmarnie dla gospodarzy. Pogoń liczyła na szybką bramkę, tyle że do innej bramki. Już w 6. minucie ekwilibrystyczna asysta Jaunzemsa dała idealną sytuację strzelecką Szkurinowi, a Białorusin nie myli się w takich sytuacjach, pokonał Cojocaru bez litości.

Portowcy musieli więc wrzucić wyższy bieg i już w 10. minucie Ulvestad był bliski gola. Piłkę wyłapał jednak czujny Kochalski. Moment później strzelał z dystansu Biczachczjan – wprost w ręce bramkarza. Dopiero w 21. minucie niestrudzony Grosicki wszedł z lewego skrzydła i wycofał piłkę do idealnie ustawionego Ormianina. W takim położeniu Wahan Biczachczjan nie stracił zimnej krwi, wyrównał!

Szczecinianie nie zamierzali zwalniać tempa, a o powodzeniu ponownie decydował reprezentant Armenii. Wahan posłał piłkę do Gorgona, ten oddał ją lepiej wchodzącemu Koulourisowi, który skorzystał z zasłonięcia Kochalskiego przez kolegów i posłał piłkę pod dalszy słupek. Po 27 minutach było już 2:1 dla Portowców.

Tempo wcale nie zmalało, a akcje sypały się jak z rękawa. Co prawda więcej tworzyli miejscowi, ale i Stal miała się czym pochwalić, choćby poprzeczką Wołkowicza w 33. minucie. Wynik do przerwy jednak się nie zmienił, obie drużyny wróciły z zamiarem zamknięcia sprawy po zmianie stron. W 51. minucie Koutris jakimś cudem nie przeciął piłki przed bramką i można było liczyć na podwyższenie wyniku dla Pogoni. Nic z tego, Stal przetrwała presję z pierwszych minut, a w 55. minucie Domański perfekcyjnie wypuścił Szkurina wychodzącego między dwoma obrońcami. Białorusin minął wychodzącego Cojocaru i z wyrachowaniem, leniwie wtoczył piłkę za linię.

Był remis 2:2, a Pogoni kończyło się powoli paliwo. Kolejne ataki traciły na precyzji, były dobrze neutralizowane przez przyjezdnych. Mielczanie korzystali z sytuacji. W 70. minucie Wołkowicz przelobował Cojocaru, ale nie dobił piłki do bramki – po główce wypadła poza boisko przy słupku. 

Portowcom brakowało już nie tylko sił, ale i szczęścia, na przykład gdy Kochalski koszmarnie skiksował i walczył w poziomie o piłkę z Fornalczykiem. Wygrał! Plan na wygranie miała cała jego drużyna, ponieważ rzut rożny z 84. minuty skończył się główką Szkurina, który skompletował hat-tricka dzięki doskonałej obsłudze przez kolegów.

Ostatnie minuty to już desperackie ataki gospodarzy, by uratować choć remis z ekipą z Podkarpacia.  Wahlqvist w 90. minucie uderzył nieznacznie obok bramki, w doliczonym czasie boczną siatkę zaliczył Luka Zahović. Pogoń stworzyła niesamowitą liczbę 31 strzałów, ale tylko siedem z nich było w światło bramki. Historyczna wygrana Stali stała się faktem!