Jagiellonia skapitulowała po przerwie, rozpędzona Legia wygrała 5:1

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Jagiellonia skapitulowała po przerwie, rozpędzona Legia wygrała 5:1
Novak Djokovic rozpoczyna grę w Rzymie.
Novak Djokovic rozpoczyna grę w Rzymie.M. Kostrzewa, Legia Warszawa
Do przerwy był remis i to Jaga mogła prowadzić po dwóch strzałach w słupek. Nic z tych rzeczy, Legia drugą odsłonę rozegrała koncertowo, strzelając cztery kolejne gole.

Trudno wykrzesać motywację, gdy właśnie straciło się szansę na zdobycie tytułu – tak można by podsumować pierwsze minuty piątkowego meczu Legia-Jagiellonia na Stadionie Wojska Polskiego. Kibice pojawili się co prawda tłumnie, a Legia dyktowała warunki od pierwszych minut, ale nie dawało to konkretnych efektów. 

Atmosfera niedosytu wzmogła się po kwadransie gry, gdy Jagiellonia Białystok niespodziewanie wyszła na prowadzenie. Strzelcem był zawodnik, który jeszcze gra w Jadze, ale już ma umowę z Legią: Marc Gual. Po fatalnej stracie Josue to właśnie Hiszpan dostał piłkę i przymierzył po bliższy słupek. Kacper Tobiasz doskonale to widział i rzucił się dobrze, tyle że Maik Nawrocki przypadkiem zmienił lot piłki i ta poszybowała daleko od bramkarza, dając gościom prowadzenie.

Portugalski kapitan Legii jakby chciał się szybko zrehabilitować i już po siedmiu kolejnych minutach doprowadził do remisu. Strzelał bezpośrednio z rzutu wolnego, a wyskakujący w murze Jesus Imaz trącił piłkę, pomagając jej wpaść do bramki białostoczan.

Mogło się wydawać, że Wojskowi odzyskali kontrolę nad meczem – ponownie przeważali w prawie każdej metryce. Jednak to do Jagi mogła należeć końcówka pierwszej połowy. W 41. minucie Tomas Prikryl niespodziewanie wyszedł sam na sam z Tobiaszem, ale strzelił tylko w słupek. Sam nie mógł w to uwierzyć, ale trzeba było się otrząsnąć, bowiem niewiele ponad 30 sekund później kolejna akcja szła na bramkę Legii. I znów słupek, ten sam, tym razem po technicznym strzale Imaza. 

Cokolwiek powiedział swojej drużynie Kosta Runjaić w szatni, zadziałało. Po zaledwie dwóch minutach od zmiany stron Legia była już na prowadzeniu. Tym razem fantastyczną asystę piętką zaliczył Bartosz Slisz, a Ernest Muci zwieńczył tę akcję dołożeniem nogi.

 Zamiast mówić o przewadze legionistów – jak w pierwszej połowie – w drugiej części meczu gospodarze dominowali, nie dając Jagiellonii dojść do głosu. W 64. minucie ponownie asystował Slisz po doskonałym podaniu Nawrockiego, tym razem zaszczyt ostatniego kontaktu z piłką oddając Maciejowi Rosołkowi. 

Wspomniany Nawrocki, przypadkowo współwinny bramce dla Jagiellonii, również otrzymał szansę. Tym razem piłkę w pole karne wrzucał Josue, który do gola dołożył asystę w 75. minucie. Nawrocki wykorzystał swój wzrost i skierował futbolówkę do siatki. 

Przy wyniku 4:1 i kwadransie do końca nie było mowy o powrocie Jagi. Goście próbowali jednak redukować przepaść, jaka dzieliła ich od gospodarzy. W ostatnich minutach Jesus Imaz szarżował sam na sam, ale nie dość, że piłka minęła słupek, to jeszcze był na spalonym. To była najlepsza okazja Jagi w drugiej odsłonie, choć w statystykach ujęta nie będzie. 

W odpowiedzi na próbę przyjezdnych z północy piątego gola – a swojego drugiego w sezonie – strzelił w 89. minucie Blaz Kramer po precyzyjnej asyście Wszołka.

Słoweniec kilka minut wcześniej pojawił się na boisku, a przez całą wiosnę miał w dorobku tylko sześć minut gry. To doskonale obrazuje dysproporcje, jakie panowały między Legią a bezradną Jagiellonią w drugiej połowie. Stołeczna ekipa umacnia się na drugim miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy, białostoczanie mają bufor ośmiu punktów nad strefą spadkową, choć ich rywale dopiero swoje mecze rozegrają.

Oceny Flashscore za mecz Legia-Jagiellonia
Oceny Flashscore za mecz Legia-JagielloniaFlashscore
Statystyki meczu Legia-Jagiellonia
Statystyki meczu Legia-JagielloniaFlashscore