Po bezprecedensowej ofensywie transferowej na Stamford Bridge oczekiwania były ogromne. Zresztą, ciężar gatunkowy derbów zachodniego Londynu podnosiła niedawna porażka z Fulham na Craven Cottage, po której fani The Blues nie chcieli słyszeć o powtórce. W końcu, ze składem pełnym gwiazd nie wypada przegrywać z beniaminkiem.
Tymczasem Fulham, pewne siebie po ostatnim meczu, przyjechało na Stamford Bridge bez respektu dla rywali. Nie straszni byli im Mudryk czy Fernandez, którzy debiutowali w podstawowym składzie. Zresztą, doskonale wiadomo, że nawet najlepsi piłkarze często potrzebują czasu, by wnieść coś dobrego do drużyny – trener Graham Potter przekonał się o tym w przypadku Joao Feliksa właśnie przeciwko Fulham.
W pierwszym kwadransie pięknej gry nie było widać, podobnie jak setek milionów wydanych na biegających po murawie zawodników. Enzo Fernandez wprowadził się dobrze, solidnie po długim urazie prezentował się również Reece James, drugie spotkanie na wysokim poziomie zaliczał Badiashile, za to Mychajło Mudryk – niekoniecznie.
Kibice nie przyszli jednak tylko oceniać indywidualnej postawy zawodników, oczekiwali wyniku. A pod kątem strzałów pierwsza połowa mogła rozczarowywać. Jedyny celny strzał Chelsea nie zmieścił się w statystykach (spalony), a i tak instynktownie wybronił go Leno. Z kolei Kepa nie miał problemów z wyczuciem intencji Pereiry, który chytrze celował w dalszy róg. W żadnej z drużyn nie działała szpica – Mitrovicia Chelsea skutecznie neutralizowała, a Havertz nie do końca odnajdywał się w roli wysuniętego napastnika, posyłając piłkę dwukrotnie poza światło bramki.
Po przerwie Chelsea wyszła już bez Mudryka, w miejsce którego wszedł inny nowy nabytek, Noni Madueke. Przez kwadrans ataki The Blues były zmasowane, jednak wciąż bez bez celnego strzału na bramkę. Chelsea dominowała, ale z tej dominacji nie była w stanie wycisnąć zbyt wiele, a Fulham rozglądało się za okazją do ugryzienia z kontry. Jedną z takich okazji była próba przelobowania bramkarza przez Mitrovicia, którą Kepa wyciągnął z niewielkimi problemami.
Tempo w drugiej połowie znacząco się poprawiło i mecz zyskał na atrakcyjności, również dzięki ciekawym zagraniom jak to Mitrovicia. Po drugiej stronie boiska efektownym strzałem z dystansu popisał się Enzo Fernandez, ale odchodząca piłka przeszła obok słupka, a kilka minut później z drugiej strony boczną siatkę obił Gallagher. W 80. minucie już musiało być 1:0, ale z pustej bramki piłkę wybijał Tim Ream. Strzelał kolejny niebieski debiutant – Fofana.
Im bliżej końca, tym bardziej nerwowo wyglądała sytuacja na boisku, a to z kolei oznaczało rwaną grę, w której Fulham skupiało się na destrukcji, a Chelsea pozostawała bezsilna. Ostatnim akcentem ofensywnym The Blues był wysoki strzał Sterlinga ze spokojem wychwycony przez Leno. Chelsea ponownie nie zachwyca i pewnie minie trochę czasu, zanim z worka talentów powstanie poukładana drużyna.