Galatasaray upokorzyło Fenerbahçe, czy już kroczy po tytuł?

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Galatasaray upokorzyło Fenerbahçe, czy już kroczy po tytuł?
Galatasaray upokorzyło Fenerbahçe, czy już kroczy po tytuł?
Galatasaray upokorzyło Fenerbahçe, czy już kroczy po tytuł?Galatasaray
Trudno mówić, że sprawa tytułu jest rozstrzygnięta, a jednak porażka z Galatasaray u siebie zwykle oznacza koszmarne wieści dla azjatyckiego Fenerbahçe. W niedzielę Kanarki zostały rozszarpane przez Lwy 0:3.

W sezonie 2022/23 przewodnictwo w tureckiej Super Lidze to prawdziwa sztafeta, w której co parę tygodni dochodzi do zmiany. Czy właśnie byliśmy świadkami ostatniej? W 17. kolejce spotkały się idące łeb w łeb Fenerbahçe i Galatasaray. Były to więc nie tylko 396. Derby Interkontynentalne, ale też pojedynek o pozycję lidera i – być może – przyszłego mistrza Turcji.

Dla prowadzących w klasyfikacji wszech czasów Kanarków z dzielnicy Kadıköy obrona swojego terytorium to sprawa honoru. Galatasaray po azjatyckiej stronie nie ma prawa wygrać. W XXI wieku Kadıköy pozostawało niezdobyte przez ponad 19 lat, aż przyszedł luty 2020. Później luty 2021.

W zeszłym roku udało się obronić własny stadion przed porażką, ale wczoraj po raz trzeci w tym stuleciu (i w ciągu zaledwie czterech lat!) Galatasaray wygrało na stadionie Feneru. W dodatku goście wygrali wynikiem 3:0. Żeby znaleźć wyższą przewagę, trzeba sięgać w historii do 1960 roku. Nic więc dziwnego, że stadion Kanarków pustoszał jeszcze przed końcem meczu.

Pierwsze ostrzeżenie gospodarze dostali po kwadransie, gdy zdobytą przez Bardakciego bramkę unieważnił VAR (spalony). Niewiele ponad 15 minut później nie dało się już zaprzeczyć, że Sérgio Oliveira wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie. Różnica zaledwie jednej bramki utrzymywała się do 78. minuty, ale ani cztery zmiany wprowadzone przez Jorge Jesusa, ani dominacja w rozgrywaniu piłki nie pomogły gospodarzom. Kerem Aktürkoğlu podniósł prowadzenie na 2:0, a w setnej minucie Mauro Icardi ustalił wynik meczu.

Jeszcze kilka tygodni temu niemal noszony na rękach za wyprowadzenie Feneru na ligowy piedestał, portugalski trener Jesus musiał w niedzielę tłumaczyć się i zapewniać, że po 17 kolejkach i przy zaledwie czterech punktach straty sezon nie jest jeszcze zaprzepaszczony.

"To był mecz, w którym popełniliśmy więcej błędów niż zwykle. (…) Dobrze zaczęliśmy drugą połowę, ale drugi gol i czerwona kartka skomplikowały sprawę, przez co wszystko stanęło. Mówiłem już przed meczem, że nic się dziś nie rozstrzygnie i podtrzymuję to: dziś nie poznaliśmy mistrza Turcji" – zapewniał portugalski szkoleniowiec.