Legia wygrywa z GTK Gliwice po niesamowitym meczu z czterema dogrywkami

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Legia wygrywa z GTK Gliwice po niesamowitym meczu z czterema dogrywkami

Legia wygrywa po niesamowitym meczu z czterema dogrywkami
Legia wygrywa po niesamowitym meczu z czterema dogrywkamiLegia Warszawa
W meczu XXVI kolejki Energa Basket Ligi koszykarze Legii Warszawa pokonali na wyjeździe GTK Gliwice 136:135 po aż czterech dogrywkach! Rozegranie 60 minut "żywej gry" trwało niemal trzy godziny, a najlepszym strzelcem stołecznej ekipy był Amerykanin Kyle Vinales, który zapisał na swoim koncie aż 49 punktów.

Legia zaczęła od punktów Arica Holmana, Travisa Lesliego i Kyle’a Vinalesa, ale gliwiczanie odpowiadali szybkimi i skutecznymi atakami, dzięki czemu po nieco ponad trzech minutach gry był remis, 10:10. Kolejne akcje lepiej wykańczali gospodarze, którzy po rzutach wolnych Malachi Richardsona objęli prowadzenie 20:14. Bardzo szybko stratę zniwelował Kyle Vinales dwukrotnie z rzędu trafiając zza łuku. Amerykanin nie zamierzał na tym poprzestawać i kolejnym takim trafieniem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Pierwsza kwarta dla warszawian, 27:26.

Skuteczny rozgrywający Legii cieszył się niesamowitą dyspozycją i już na początku drugiej kwarty spotkania mógł pochwalić się pięcioma trafieniami za trzy punkty! GTK nie pozwalało warszawianom zbudować większej przewagi – rzuty Rowlanda, Richardsona i Szlachetki sprawiały, że gospodarze wciąż byli tuż za wicemistrzami Polski. Obie drużyny nie ustrzegały się sporych błędów w defensywie, znacznie lepiej prezentując się w ataku. W efekcie kibice zgromadzeni w małej Arenie Gliwice obserwowali ofensywną pierwszą połowę meczu zakończoną zwycięstwem Legii, 55:51.

GTK bardzo szybko doprowadziło do remisu, a chwilę później wyszło na prowadzenie po udanej akcji Kamariego Murphy’ego. Warszawianie rzadko kończyli swoje akcje zdobyczą punktową, pojawiało się sporo niedokładności, co starali się wykorzystać miejscowi. Po nieco ponad sześciu minutach gry w trzeciej kwarcie gliwiczanie wygrywali 71:62. Za odrabianie strat zabrał się lider punktowy warszawskiej ekipy, Kyle Vinales, który w krótkim odstępie czasu zdobył piec punktów. Kolejne cztery "oczka" dołożył Geoffrey Groselle i tablica wyników ponownie pokazywała remis, 71:71. Tuż przed syreną kończącą trzecią kwartę zza łuku trafił Janis Berzins i to Legia prowadziła nieznacznie przed ostatnią odsłoną tego wyrównanego meczu.

Zieloni Kanonierzy nie poszli jednak za ciosem, bowiem GTK ponownie zacieśniło szeregi w defensywie, nie pozwalając Legii na zdobywanie punktów spod kosza. Warszawianie dodatkowo mieli kłopoty z limitem przewinień – już po upływie nieco ponad trzech minut czwartej kwarty meczu na swoim koncie zgromadzili cztery faule. Gospodarze szybko przechodzili z obrony do ataku, co było dość skutecznym sposobem na odzyskanie prowadzenia.

Pomogła przerwa na żądanie trenera Wojciecha Kamińskiego, po której jego podopieczni zdobyli sześć punktów z rzędu i z większą agresją walczyli pod bronioną tablicą. Starcie trzymało w napięciu do samego końca – na 90 sekund przed końcową syreną Legia wygrywała 88:86, ale GTK szybko doprowadziło do remisu. Prowadzenie dla Legii odzyskał Kyle Vinales, który nie pomylił się na linii rzutów wolnych. Po kilkunastu sekundach także bezbłędny był Earl Rowlad i regulaminowy czas gry zakończył się remisem, 90:90.

W dogrywce gliwiczanie zyskali czteropunktową przewagę, co było przede wszystkim zasługą Malachi Richardsona. Legia goniła wynik – za trzy przymierzył Travis Leslie, dwa "oczka" dołożył Billy Garrett i to stołeczna ekipa prowadziła 97:96. Wymiana ciosów trwała w najlepsze, każda kolejna akcja powodowała zmianę prowadzenia przechodzącego z rąk do rąk. Akcję na zwycięstwo mieli gospodarze, ale rzut Mateusza Szlachetki nie trafił do celu, w związku z czym do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była kolejna dogrywka.

Tym razem to legioniści nieco lepiej rozpoczęli dodatkowy czas gry, obejmując czteropunktowe prowadzenie. Nie utrzymało się ono długo – po trafieniu Rowlanda znów był remis. Tym razem to goście mieli szansę na zakończenie tego meczu równo z syreną końcową, ale zza łuku nie trafił Travis Leslie i konieczna była trzecia dogrywka.

Coraz mniej sił mieli zawodnicy obu zespołów, ale ten prawdziwy koszykarski maraton lepiej znosili warszawianie, którzy doskonale rozpoczęli trzecią dogrywkę, obejmując aż dziewięciopunktową przewagę dzięki świetnej dyspozycji Billy’ego Garretta. To nie podłamało GTK, które w niespełna minutę doprowadziło do remisu 116:116! To nie był koniec serii gliwiczan, bowiem rozgrywający gospodarzy dał swojej drużynie prowadzenie. Odpowiedział skuteczny w tej części gry Billy Garrett, lecz Amerykanin nie zdołał przesądzić o losach starcia – jego rzut w końcowych sekundach tej dogrywki był niecelny i w Gliwicach zarządzono rozegranie czwartej dogrywki.

Tym, razem żaden z zespołów nie dał rady zbudować większej przewagi. Dopiero w ostatniej minucie tej części starcia, po trafieniu Kyle’a Vinalesa, Zieloni Kanonierzy prowadzili różnicą trzech punktów. Tylko jeden z dwóch rzutów wolnych trafił Malachi Richardson, co zmusiło gliwiczan do popełnienia szybkiego przewinienia. Warszawianie jednak umiejętnie dzielili się piłką, "kradnąc" wiele sekund. W końcu jednak na linii rzutów wolnych stanął Kyle Vinales i powiększył prowadzenie Zielonych Kanonierów do czterech "oczek". Celny rzut za trzy punkty w wykonaniu Szymona Ryżka nie zmienił już nic – Legia wygrała spotkanie 136:135.

W minionym sezonie Energa Basket Ligi Legia Warszawa rozgrywała mecz zakończony trzema dogrywkami – wówczas w hali OSiR Bemowo górą był Trefl Sopot, który wygrał 109:104. Mecz z największą liczbą dogrywek, w jakim mieli okazję uczestniczyć legioniści, miał miejsce w sezonie 1956/57 - Legia przegrała wtedy z ŁKS-em Łódź 75:77 po pięciu dogrywkach!

Statystyki meczu GTK Gliwice - Legia Warszawa
Statystyki meczu GTK Gliwice - Legia WarszawaFlashscore

Legia Warszawa kontynuuje świetną passę zwycięstw, którą przedłużyła teraz do sześciu wygranych spotkań. Z bilansem 17 zwycięstw i 9 porażek Zieloni Kanonierzy zajmują obecnie czwarte miejsce w tabeli Energa Basket Ligi. Kolejny mecz podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego rozegrają w niedzielę, 16 kwietnia na wyjeździe z Treflem Sopot.