Błysk Butlera w czwartej kwarcie meczu Heat z Celtics zapewnił zwycięstwo

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Błysk Butlera w czwartej kwarcie meczu Heat z Celtics zapewnił zwycięstwo
Jimmy Butler z Miami mierzy się z Grantem Williamsem z Bostonu, zanim poprowadził  Heat do zwycięstwa nad Celtics.
Jimmy Butler z Miami mierzy się z Grantem Williamsem z Bostonu, zanim poprowadził Heat do zwycięstwa nad Celtics.
AFP
Jimmy Butler poprowadził w czwartej kwarcie do walki Miami Heat, które ograło Boston Celtics 111:105, ten wynik pozwolił im objąć prowadzenie 2:0 w serii finałów Konferencji Wschodniej NBA.

Talizman Miami, Jimmy Butler, skończył z 27 punktami, a Miami Heat odniosło drugie zwycięstwo z rzędu w Boston's TD Garden, pozostawiając Celtics z ogromnym, jeśli mają dotrzeć do finału NBA.

Miami przegrywało 11. punktami na początku czwartej kwarty, a Celtics prowadzili nawet 10. punktami na niecałe siedem minut przed końcem.

Butler poprowadził jednak sensacyjną serię 20-9 Miami w ostatnich minutach czwartej kwarty, która postawiła mecz na głowie i jego drużynę zaledwie dwa zwycięstwa od powrotu do finałów NBA, gdy seria do czterech zwycięstw zmierza do Miami na mecze 3 i 4.

"Chłopaki nigdy się nie poddają, nigdy się nie poddają, uwielbiamy ze sobą grać – mamy w sobie tyle wiary i zaufania" – powiedział podekscytowany Butler podczas wywiadu na boisku po zwycięstwie.

Dziewięć z 27 punktów Butlera padło podczas czwartej kwarty, w której gwiazdor Miami był podekscytowany po gniewnej wymianie ciosów z bostońskim Grantem Williamsem.

Na tym etapie meczu Boston prowadził 96:89, ale Miami rozpoczęło niszczycielską późną serię, która zdecydowanie przechyliła szalę zwycięstwa na korzyść Heat. Butler przyznał później, że drwiny Williamsa podsyciły jego wkład.

"Tak, tak było" – odpowiedział Butler zapytany, czy był zmotywowany przez drwiny Williamsa.

"Ale to tylko rywalizacja w najlepszym wydaniu. Trafił wielki rzut. Zaczął ze mną rozmawiać; podoba mi się to. Jestem za tym. To sprawia, że jestem bardziej zaangażowany. To sprawia, że bardziej chcę wygrywać".

"To sprawia, że się uśmiecham. To prawda. Kiedy ludzie ze mną rozmawiają, mówię: "Okej, wiem, że jestem przyzwoitym graczem, jeśli chcesz ze mną rozmawiać ze wszystkich, z którymi możesz rozmawiać".

"Ale to tylko rywalizacja. Szanuję go jednak. Jest dużą częścią tego, co starają się robić. Po prostu nie wiem, czy jestem najlepszą osobą do rozmowy".

Jimmy Butler z Miami Heat reaguje podczas czwartej kwarty.
AFP

"Piękno w walce

Trener Miami, Erik Spoelstra, powiedział, że bojowe podejście jego drużyny, nigdy nie mów nigdy, zostało ukształtowane przez wyzwania sezonu zasadniczego, kiedy ledwo co udało im się, dostać do play-offów.

"Ten rok był naprawdę wyjątkowy dla nas wszystkich" – powiedział Spoelstra. "W walce jest piękno. Jest piękno w tej harówce".

Butler otrzymał ofensywne wsparcie od Caleba Martina, z 25 punktami z ławki, podczas gdy Bam Adebayo dostarczył kolejny wszechstronny wysiłek z 22 punktami, 16 zbiórkami i dziewięcioma asystami.

Duncan Robinson dorzucił 5 punktów z ławki, w tym trzy trójki.

W międzyczasie zszokowany Boston, pomimo 34 punktów Jaysona Tatuma, został zmuszony do refleksji nad kolejną druzgocącą porażką u siebie.

Jayson Tatum z Boston Celtics przygląda się akcji
AFP

Jaylen Brown skończył z 16 punktami, ale miał nieudaną noc strzelecką, trafiając tylko 7 z 23 rzutów z pola, podczas gdy Robert Williams i Malcolm Brogdon mieli po 13 punktów.

Trener Bostonu Joe Mazzulla obwinił niezdyscyplinowanie i słabość psychiczną za porażkę swojej drużyny.

"Wszystko sprowadza się do szczegółów i marginesów" – powiedział Mazzulla.

"To jest seria dyscypliny i mentalności. W trakcie meczu były momenty, w których nie byliśmy zdyscyplinowaną drużyną".

Zapytany, czy uważa, że wypuszczenie zwycięstwa z rąk przez Boston to był "słaby mental", Mazzulla zgodził się.

"To jest mentalne z punktu widzenia tego, kto może wykonać właściwe zagrania we właściwym czasie, kto może wykonać proste zagrania, kto może wygrać te szczegóły i te marginesy" – powiedział Mazzulla. "Więc tak, to zdecydowanie mentalne".

Tatum tymczasem podkreślał, że nie wszystko jest stracone, mimo że Boston przegrał dwa pierwsze mecze serii na własnym parkiecie.

"Jest ciężko. To wyzwanie. Nie ma sensu być tutaj smutnym, prawda. Przyjechali i wygrali dwa mecze" – powiedział Tatum.

"Grali dobrze, trzeba im to przyznać. Ale nie jesteśmy martwi. Nadal mam najwyższą pewność siebie, wszyscy mają najwyższą pewność siebie".

Mecz nr 3 odbędzie się w niedzielę w Miami.