AC Milan znajduje się obecnie w naprawdę głębokim kryzysie. Drużyna z Mediolanu - po druzgocących porażkach z Lazio (Serie A, 0:4) i Interem (Superpuchar, 0:3) - została pokonana po raz kolejny, tym razem u siebie w meczu z Sassuolo. I trzeba przyznać, że piłkarze zespółu z regionu Emilia-Romania zdecydowanie zasłużyli na przywiezienie do domu trzech punktów.
Ekipa Stefano Pioliego, która w ostatnich sześciu meczach w rozgrywkach ligowych i pucharowych straciła 17 bramek (a w trzech ostatnich - 12), kończyła to spotkanie wśród ogłuszających gwizdów, a niektórzy z graczy jeszcze na murawie przepraszali kibiców.
Był to jednostronne widowisko, w którym Sassuolo niemal całkowicie zdominowało Rossonerich. Jednak mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby w 8. minucie VAR nie anulował bramki Oliviera Giroud z powodu milimetrowego spalonego. Goście objęli prowadzenie w 19. minucie za sprawą Gregoire Defrela, a w 21. minucie podwyższyli je za sprawą Davide Frattesiego.
Przy obu bramkach asystował Domenico Berardi, który sam później także strzelił gola. Co więcej, zawodnik trafił do siatki w 30. minucie - chwilę po tym, jak Giroud dał kibicom Milanu trochę nadziei, zdobywając bramkę kontaktową na 1:2.
Sassuolo, które do tej pory zdobyło tylko sześć bramek w spotkaniach wyjazdowych, nie zadowoliło się zdobyczą z pierwszej połowy. Chwilę po rozpoczęciu drugiej odsłony meczu Armand Lauriente trafił z rzutu karnego, a w 79. minucie rezultat na 5:1 podwyższył Matheus Henrique.
Gol Divocka Origiego w końcówce był równie piękny, co bezużyteczny. Było to bezdyskusyjne zwycięstwo Neroverdich, które pozwoliło im oddalić się od strefy spadkowej, a Milan wpędziło w poważne kłopoty. Teraz Rossoneri w tabeli Serie A znajdują się bowiem na czwartym miejscu, wyprzedzeni przez Inter i Atalantę.
A w przyszłym tygodniu drużynę Pioliego czeka kolejne wielkie wyzwanie, czyli ligowe starcie z Interem. Drużyną, z którą kilkanaście dni temu przegrali walkę o Superpuchar Włoch.