Arabia Saudyjska na jeden dzień zatrzęsła równowagą w światowej piłce, upokarzając Argentynę. Meksykowi ta sztuka się nie udała – ani punktu, ani bramki na Argentynie nie zarobili. Ponieważ obie drużyny zachowały szansę na awans, w dzisiejszym starciu "na dnie" Grupy C gra idzie o wszystko. Tylko wygrana pozwoli Meksykowi liczyć na drugie miejsce, a Arabii – nawet na pierwsze.
W zdecydowanie gorszej sytuacji jest więc Meksyk. Nic zresztą dziwnego, ich klątwą miało być odpadnięcie w pierwszym meczu po wyjściu z grupy, a po dwóch spotkaniach mają 1 punkt, bez strzelonej bramki. W gorszej sytuacji byliby tylko w przypadku przegranej w trudnym dla obu stron remisie z Polską.
Jednak już wówczas, na początku turnieju, trener Meksyku był wygwizdywany przez fanów El Tri prawie tak mocno, jak Robert Lewandowski. Jeśli wtedy wydawało się, że Tata Martino jest w trudnej sytuacji, to dziś jego słowa z września (jakoby był wrogiem nr 1 w Meksyku) wydają się coraz bliższe prawdy. Argentyński selekcjoner jest już nazywany koniem trojańskim i dziś o 20 musi udowodnić, że potrafi zmobilizować zespół do walki o zwycięstwo. Choć jeden raz, chociaż przeciwko drużynie notowanej kilkadziesiąt pozycji niżej.
Trener Renard nie ma aż takiego problemu. Już przeszedł do historii i nawet porażka Zielonych Sokołów z Polską tego nie zmieniła. Cel od początku jednak stawiał wyżej: wyjść z grupy. A że jest postacią charyzmatyczną i zależy mu na udowodnieniu swoich umiejętności, na pewno szykuje drużynę na dzisiejszego rywala.
Meksyk po dwóch meczach wydaje się mieć tylko jeden decydujący atut: bezlitosna destrukcja ofensywy rywala. Zawodnicy El Tri potrafili nawet Argentynie napsuć sporo krwi w obronie. O ile jednak z Argentyną gra na remis wydawała się sensowną taktyką, o tyle dziś remis nie da Meksykowi niczego poza dopełnieniem kompromitującego występu w Katarze.
Tymczasem czołowa do niedawna drużyna Ameryki Północnej nie ma ataku. Indywidualne próby rajdów Hirvinga Lozano są niewystarczające, stałe fragmenty wymagają wyższej skuteczności, a największa gwiazda ataku, Raúl Jiménez, nie zmieniła sytuacji w żadnym z dwóch dotychczasowych meczów.
Arabia Saudyjska może znaleźć odpowiedź na solidną obronę Meksyku. W obu swoich meczach grupowych pokazali, że wierzą w swoje umiejętności. Dodatkowo są zgrani i potrafią świetnie odnaleźć się w tzw. małej grze. Dotąd nie brakowało im też szybkości i twórczego podejścia w ofensywnej tercji rywali. Bramkę Wojciecha Szczęsnego ostrzeliwali często, dlatego wynik może dziś w sporej mierze zależeć od postawy bramkarza. Guillermo Ochoa jest co prawda legendą, ale Argentyny nie zatrzymał, a Saudyjczycy też umieją kąsać. Najważniejsze pozostaje zatem pytanie, czy po dwóch bardzo ciężkich fizycznie meczach zawodnicy z Półwyspu Arabskiego mają dość sił na niewygodnego rywala.