Okiem redakcji: Ruch ugotuje Śląsk w Kotle Czarownic? Raków i West Ham pójdą za ciosem

Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Okiem redakcji: Ruch ugotuje Śląsk w Kotle Czarownic? Raków i West Ham pójdą za ciosem

Okiem redakcji:
Okiem redakcji:Ruch Chorzów, KSRuch.com
W Chorzowie szykują się na wielkie piłkarskie święto i tylko sytuacja na boisku może spędzać sen z powiek. Czy atmosfera powrotu na Stadion Śląski odmieni losy meczu z potężnym Śląskiem? Znacznie łatwiej zapowiadają się przeprawy Rakowa Częstochowa i West Hamu, na które również zwracamy swoje spojrzenie.

Ruch - Śląsk. Sobota, 20:00. Wielki powrót w chwili próby

Niebiescy są w pozycji niegodnej pozazdroszczenia i nie będą pocieszać się wczorajszym wynikiem ŁKS-u (który daje im spokój, że przynajmniej nie spadną na ostatnie miejsce w tabeli). Wciąż jednak 14-krotni mistrzowie kraju pozostają ostatnim zespołem, który wygrał tylko jeden mecz w sezonie i trzeba to zmienić "na wczoraj". Pech polega na tym, że właśnie do Chorzowa przyjeżdża wicelider tabeli, który tydzień temu rozjechał Legię Warszawa 4:0.

Statystyka minionej dekady to aż pięć wygranych chorzowian, trzy remisy i tylko dwie wygrane WKS-u. Na wyjeździe w Chorzowie Śląsk nie wygrał żadnego meczu aż od 2011 roku. Jest się czym pocieszać? Niestety nie, w żadnym z tych pojedynków sytuacja Ruchu nie była tak zła, a sytuacja Śląska tak dobra. Kluby są teraz zupełnie gdzie indziej. W czym zatem gospodarze sobotniego hitu mogą szukać pociechy?

Po stronie Ruchu niewątpliwie będą ściany, nawet jeśli oddalone daleko od murawy na gigantycznym Stadionie Śląskim. Trzeba kibicom Niebieskich oddać, co im się należy: pomimo koszmarnej passy drużyny stanęli na wysokości zadania. Ile znacie polskich klubów, w których prawie 30 tysięcy ludzi kupuje bilety na mecz, gdy ich zespół szoruje po ligowym dnie? To może być wydarzenie bez precedensu pod względem skali, będzie też wielka pompa i – idę o zakład – jeszcze większa motywacja zawodników. 

Liczby nie pozwalają stawiać na Ruch w meczu ze Śląskiem, rozsądek również. A jednak, jak w klasycznej historii o kopciuszku, aż chce się zacisnąć kciuki, by powrót do Kotła Czarownic stał się wieczorem pełnym piłkarskiej magii (i dobrym startem wymuszonego pobytu) Niebieskich. W odpowiednich okolicznościach remis wydaje się w zasięgu. Przy gorszym obrocie w Chorzowie będzie piłkarski kac.

Raków - Widzew. Niedziela, 17:30. Czas stanąć mocniej na nogach

Pierwszy punkt w fazie grupowej Ligi Europy ekipa mistrzów Polski wywalczyła z ogromnym trudem i za wysoką cenę: tracąc Zorana Arsenicia, który dopiero wracał do składu po poprzedniej kontuzji. W lidze dwie bolesne porażki w czterech ostatnich meczach, a uwzględniając puchary aż trzy w pięciu pojedynkach. Tak poobijanego Rakowa nie oglądaliśmy od dawna, nawet majowa zadyszka na finiszu sezonu wyglądała lepiej.

Nic dziwnego, że już pojawiły się pogłoski o słabej pozycji Dawida Szwargi w klubie, a za szkoleniowcem zaczęli się nawet publicznie wstawiać inni. Cała sytuacja z pewnością rezonuje w klubie i najlepszym sposobem na ucięcie dyskusji będzie komplet punktów z Widzewem. Nawet przy stratach kadrowych, gęstym kalendarzu i atmosferze niepewności Medaliki mają dość potencjału, by poradzić sobie z łódzkim RTS-em. 

Trener Myśliwiec również będzie miał na Raków pomysł – zwłaszcza po lekcji gry z mistrzami udzielonej całej lidze przez Górnik Zabrze – ale różnica potencjałów jest bardzo duża. Wygrana częstochowian nikogo nie zaskoczy i Szwarga byłby rozliczany również ze stylu. Najważniejsze jednak, by Medaliki otrzepały się po gorszym okresie i przed kolejnymi pojedynkami w Europie. A że Raków ma wciąż mecz zaległy, utrzymanie się w czołówce po wygranej podniosłoby atrakcyjność rywalizacji o ligowe podium. Win-win… tylko nie dla Widzewa. Czy tak będzie?

West Ham - Everton. Niedziela, 14:00. Walka o cenne trzy punkty w środku tabeli

Młoty nie będą miały dużo odpoczynku, bo jeszcze w czwartek rywalizowały w Pireusie w Lidze Europy, ale pomimo niekorzystnego wyniku w Grecji, wciąż będą faworytem niedzielnego meczu. W pucharach nie zagrali liderzy zespołu, czyli Jarrod Bowen czy Lucas Paqueta, obaj weszli na boisko dopiero w drugiej połowie, a w Premier League na pewno będą grać od początku. 

Everton nieco odbił się po fatalnym początku sezonu, w którym zespół Seana Dyche’a zdobył pierwszego gola i pierwszy punkt dopiero w czwartej kolejce. Mimo to wyniki The Toffees wciąż nie przekonują - zaledwie dwa zwycięstwa w dziewięciu meczach, a poza tym porażka z Luton czy remis z Sheffield, które należą do ligowych słabeuszy tego sezonu.

West Ham na Stadionie Olimpijskim reprezentuje pewien poziom i stabilizację, do którego Evertonowi daleko. Podopieczni Davida Moyesa strzelali gola w każdym meczu na swoim obiekcie w tym sezonie, wygrali z Chelsea, zremisowali z mocnym Newcastle, a nawet prowadzili do przerwy z Manchesterem City. Z Evertonem na pewno będą chcieli zdobyć trzy punkty i będą mieli do tego wszelkie możliwości.