26-latek opuścił mecz Liverpoolu w zeszłym tygodniu, gdy pojawiły się informacje, że jego rodzice zostali porwani przez uzbrojonych mężczyzn, ale później poprosił o powrót do składu. Menedżer Juergen Klopp posłał go boisko na ostatnie minuty spotkania, gdy goście przegrywali.
Gdy Liverpool rzucił się do przodu, Luis Diaz wykorzystał dośrodkowanie Harveya Elliotta w piątej minucie doliczonego czasu gry, po czym odsłonił koszulkę z napisem po hiszpańsku "Wolność dla taty". Kolumbijscy porywacze oświadczyli, że uwolnią jego ojca, po wcześniejszym uwolnieniu jego matki.
Przez większość meczu Luton znajdowało się w defensywie, ale w 80. minucie objęło prowadzenie, gdy Ross Barkley popędził do przodu, by wypuścić Issę Kabore, który z kolei podał do Tahitha Chonga, a ten wślizgiem minął bramkarza Liverpoolu, Alissona.
To wywołało euforię na osobliwym i hałaśliwym stadionie Kenilworth Road, którego pojemność wynosi nieco ponad 11 000 i na którym Luton zdołało wywalczyć tylko jeden punkt w tym sezonie.
"Kiedy strzelasz gola tak późno, już myślisz o wygraniu meczu" - powiedział Chong. "Ale oni mają jakość i wiesz, że będą dalej atakować i niestety straciliśmy bramkę w ostatniej minucie. Ale jestem bardzo dumny z drużyny".
Liverpool zdominował posiadanie piłki i mógł wygrać, gdyby nie seria niewykorzystanych szans Darwina Nuneza. Urugwajczyk w pierwszej połowie potężnym strzałem trafił w poprzeczkę, a w drugiej odsłonie prosto w ręce bramkarza Luton, Thomasa Kaminskiego.
Rezultat sprawił, że Liverpool z 24 punktami zajmuje trzecie miejsce w tabeli Premier League, trzy za liderującym Manchesterem City. Luton wydostał się ze strefy spadkowej, zajmując 17. pozycję z sześcioma punktami.