The Blues nie mieli wyjątkowo dobrego dorobku punktowego przed startem czwartej kolejki, ale ich gra pod wodzą nowego menedżera - Mauricio Pochettino - mogła się podobać. Tydzień temu na Stamford Bridge The Blues rozbili Luton 3:0. Dzisiaj wydawało się, że Nottingham czeka więc bardzo trudne zadanie.
Gospodarze nie byli jednak w stanie stwarzać sobie naprawdę dobrych okazji pod bramką Matta Turnera. Amerykanin zaliczył co prawda kilka solidnych obron, ale nie były to stuprocentowe sytuacje. Aktywny był Raheem Sterling, ale jego poczynania nie przynosiły konkretnych efektów. W środku pola dwoili się Enzo Fernandez i Conor Gallagher, ale również nie byli w stanie sforsować defensywy gości. Nieobecny był za to Nicolas Jackson, który w polu karnym zupełnie nie potrafił wywalczyć sobie miejsca i zagrozić bramce Nottingham.
Najlepszą okazję Chelsea miała właśnie za sprawą jednego ze zrywów Sterlinga oraz strzału Jacksona, który miał na nodze tę jedną jedyną piłkę na wyrównanie. W samej końcówce okrutnie jednak spudłował i z kilku metrów posłal piłkę nad poprzeczką, mimo że w momencie strzału Turnera nie było na posterunku i wystarczyło wepchnąć piłkę do siatki.
Nie popisała się też defensywa The Blues, która nie miała wiele zadań, ale jak już została przed takim postawiona, to zupełnie oblała test. Zawiódł Moises Caicedo, który został sprowadzony z Brighton za ogromne pieniądze. Stracił piłkę w środku pola, a Nottingham wyszło z kontrą, którą płaski strzałem zakończył Anthony Elanga na samym początku drugiej części gry. Wydaje się jednak, że więcej mógł zrobić Robert Sanchez, ponieważ strzał nie był mocny, a brakowało mu też trochę do idealnej precyzji.
Tym samym przed przerwą reprezentacyjną Chelsea uzbierała zaledwie cztery punkty po zwycięstwach z Luton i remisie z Liverpoolem.
W zupełnie innych nastrojach mogą być kibice Manchesteru City, ponieważ Obywatele są do tej pory nieomylni i po zwycięstwie 5:1 z Fulham mają komplet dwunastu punktów. Pierwszy raz w tym sezonie występ na miarę poprzedniego sezonu zanotował Erling Haaland. Norweg popisał się hat-trickiem oraz asystą przy bramce Juliana Alvareza. Król strzelców poprzedniego sezonu Premier League w swoim stylu odnajdował się w polu karnym, a także wykorzystał rzut karny.
Goście nie wyglądali do przerwy źle, a po otwierającym trafieniu Alvareza jeszcze przed przerwą potrafili wyrównać po bramce Tima Reama po rzucie rożnym. W doliczonym czasie gry do pierwszej połowy Manchester City odzyskał prowadzenie po kontrowersyjnej bramce Nathana Ake. Po jego strzale futbolówka minęła bowiem znajdującego się na pozycji spalonej Manuela Akanjiego, a sędzia miał pełne prawo takiego gola nie uznać. Postanowił jednak to zrobić, a po londyńczykach w drugiej połowie przejechał się już Haaland.
Świetne nastroje panują też w Tottenhamie, który wygrał na wyjeździe z Burnley 5:2. W tym przypadku również mieliśmy bohatera z hat-trickiem, ponieważ odblokował się Heung-Min Son, dla którego były to pierwsze bramki w tym sezonie. Ponadto do siatki dla gości trafiali także Cristian Romero i James Maddison.
W ostatnim z popołudniowych meczów Brentford zremisował u siebie z Bournemouth.