Lepiej w mecz weszli goście, którzy po kilku udanych akcjach wyszli na prowadzenie 6:4. Jednak wtedy w szeregach GKS-u zaczęły pojawiać się błędy, a BBTS odrobił stratę i prowadził 10:8. Oba zespoły popełniały sporo błędów, ale lepiej radzili sobie goście. Doprowadzili do wyniku 16:13 i utrzymywali bezpieczny dystans nad beniaminkiem. Końcówka była nerwowa, bo goście doszli do stanu 21:22, ale wtedy Jakub Jarosz popisał się w polu serwisowym i katowiczanie wygrali pierwszego seta.
Druga partia przez większość czasu była bardzo wyrównana. Do stanu 17:17 zespoły osiągały minimalną przewagę. Od tego momentu na parkiecie dominował BBTS, a w polu serwisowym dobrze wyglądał Roland Gergye. Trener katowiczan próbował powstrzymać gospodarzy przerwami na żądanie, ale to się nie udało. BBTS wygrał 25:20 i doprowadził do remisu.
Trzeci set to dobra gra gospodarzy do stanu 16:13. Wtedy kontrolowali przebieg gry, budowali i utrzymywali przewagę. Wtedy jednak poprawiła się gra gości i po dobrych akcjach doprowadzili do remisu 16:16. O czas poprosił trener beniaminka Sergiej Kapelus. Po tej przerwie drużyny grały punkt za punkt, ale końcówka to zdecydowanie lepsza gra gości i zwycięstwo do 22.
Czwarta partia przebiegała spokojnie pod dyktando katowiczan, którzy wygrali 25:19. BBTS znajduje się na dnie tabeli i ma zaledwie dwa punkty zdobyte po dziewięciu kolejkach. GKS wygrał cztery z ostatnich pięciu spotkań i przesunął się na siódmą pozycję w tabeli PlusLigi.
MVP spotkania został Jakub Jarosz, który zdobył 23 punkty.
Środkowy GKS-u Katowice Sebastian Adamczyk podsumował spotkanie z BBTS-em w następujący sposób na łamach GIEKSA TV "Spodziewaliśmy się, że Bielsko się postawi, są w ciężkiej sytuacji, grają w swojej hali. My wiedzieliśmy, że będzie to bardzo ciężkie spotkanie. Musieliśmy wejść na wyżyny, żeby wywieźć stąd trzy punkty".