Max Verstappen: "Martwię się o przyszłość sportu, który zawsze kochałem"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Max Verstappen: "Martwię się o przyszłość sportu, który zawsze kochałem"

Max Verstappen: "Martwię się o przyszłość sportu, który zawsze kochałem"
Max Verstappen: "Martwię się o przyszłość sportu, który zawsze kochałem"Profimedia
Mistrz świata Formuły 1, lider tegorocznej rywalizacji Holender Max Verstappen z teamu Red Bull przyznał w wywiadzie dla dziennika "De Telegraaf", że "martwi się o przyszłość sportu, który zawsze kochał".

Holender, który w tym roku wygrał już dziesięć z dwunastu rozegranych wyścigów, ponownie wyraził swoje zaniepokojenie kierunkiem zmian planowanych w F1. Szczególnie obawia się o efekty wprowadzenia formuły sprintu i rozszerzania kalendarza.

Wspominając o tym Verstappen przyznał, że obawy skłoniły go do zastanowienia się, czy nadal warto konkurować w tym sporcie. Przez moment brał nawet pod uwagę zakończenie kariery.

"Bardzo się martwię o sport, który zawsze kochałem. Nadal go lubię, ale już tylko do pewnego stopnia" - powiedział Verstappen. "Nie chodzi o to, że jestem całkowicie przeciwny zmianom, jak się czasem mówi. Ale muszą to być nowelizacje korzystne dla dyscypliny" - dodał.

"Dlaczego musisz zmieniać pewne rzeczy, kiedy wszystko idzie dobrze? Uważam, że tradycyjna sesja kwalifikacyjna jest dobrze zorganizowana w obecnej formie. Po co wprowadzono sprint? Czy tylko chodziło o pieniądze?" - pyta mistrz świata.

Holender dodał jednak, że pomimo tych zastrzeżeń, nadal nie brakuje mu motywacji do walki.

Verstappen jest obecnie najlepiej opłacanym kierowcą F1. Nieoficjalnie wiadomo, że w ekipie Red Bulla zarabia około 60 mln dolarów rocznie. Do tego dochodzą kontrakty reklamowe, których wysokość nie jest znana.

"Ludzie mogą pomyśleć: po co narzeka, gdy tyle zarabia" - przyznał Verstappen. Ale od razu dodał, że "pieniądze nie są dla mnie dzisiaj ważne, już je w życiu zarobiłem. Mi chodzi o dyscyplinę, o jej przyszłość". "Tylko dobre samopoczucie to trochę za mało do szczęścia" - wyjaśnił.