Zwycięskie męczarnie Juventusu, Udinese ma czego żałować

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Zwycięskie męczarnie Juventusu, Udinese ma czego żałować
Zwycięskie męczarnie Juventusu, Udinese ma czego żałować
Zwycięskie męczarnie Juventusu, Udinese ma czego żałowaćAFP
Przyjezdni mogli wygrać w Turynie, ale pozwolili Juventusowi uratować honor. Po bezbarwnym meczu żałować może też Arkadiusz Milik, który był blisko wymarzonej – choć przypadkowej – okazji strzeleckiej.

Po jesieni obie drużyny zostawiły spory niedosyt u kibiców. Juventus grał zdecydowanie poniżej oczekiwań w pierwszych kolejkach, by później zacząć pościg za czołówką. Udinese odwrotnie - było sensacją startu rozgrywek, by następnie popaść w pasmo remisów i porażek, wypadając poza ścisłą czołówkę.

Komu bardziej zależało na mocnym wejściu w 2023 rok? Początek zdecydowanie wskazywał na przyjezdnych, ponieważ to piłkarze z Udine dyktowali tempo i byli bliżej strzelenia gola. Na szczęście Stara Dama w bramce miała Wojciecha Szczęsnego, a ten zwłaszcza w 18. minucie uratował swój zespół po główce Walace’a. Reprezentant Polski notował pewne wyjścia, wybicia i piąstkowania, choć Udinese otaczało pole karne na tyle odważnie, że – przy niedostatecznej asekuracji defensywy Juve – mogło się to źle skończyć.

O ofensywie Juventusu w pierwszych 45 minutach niewiele dobrego można powiedzieć, co przychodzi z lżejszym sercem biorąc pod uwagę brak Arkadiusza Milika (na ławce). Mało widoczny był Angel di Maria, po którego stracie padł jeden z groźniejszych strzałów dla Udine, wypluty przed bramkę przez Szczęsnego. Zdecydowanie więcej energii w ataku dawał Moise Kean, który wybijał się na tle sennego tempa pierwszej połowy. Trudno było dziwić się sędziemu, że po kilkudziesięciu sekundach doliczonego czasu kazał wszystkim iść do szatni. Więcej do przemyślenia powinni mieć gospodarze, którzy wymienili łącznie niewiele ponad 160 podań.

I choć prosiło się o zmiany, to obie drużyny wyszły bez nich i grały takoż. Główna zmiana w pierwszych 10 minutach drugiej odsłony to agresywniejsza gra jeden na jeden gospodarzy, która powstrzymała Zebry z Udine przed kolejnymi atakami. Nie do końca było więc wiadomo, czy zrywające się czasami okrzyki miały pobudzić zawodników, czy powstrzymać samych kibiców przed zaśnięciem. Suchary jednak na bok, bo w okolicach 60. minuty zaczęło się faktycznie robić żywiej. Kostić i Kean kolejno straszyli defensywę Udinese, choć bez efektu.

Wreszcie swój potencjał kreatywny zaczęli wykorzystywać Di Maria i Rabiot, których od 62. minuty wsparli wprowadzeni z ławki Chiesa i Paredes. Chwilę później Za Di Marię wszedł również Arkadiusz Milik. W 70. minucie trzy zmiany pojawiły się też w zdominowanej już drużynie Udinese, jakość mieli wnieść Samardzić, Ehizibue i Ebosse. I niemal natychmiast przyjezdni dali się poruszać znudzonemu nieco Szczęsnemu, choć do strzału nie doszło. Zgodnie z oczekiwaniami trenera Andrei Sottila goście się ożywili.

Wystarczyło na jakieś 10 minut, później ponownie dominujący głos mieli gospodarze. W 82. genialną okazję do strzału miałby Milik, jednak piłka po kiksie defensora Udinese zaskoczyła wszystkich, w tym jego. W 86. minucie w końcu turyńczycy wymęczyli gola, którego wcisnął Danilo po wcześniejszym świetnym prowadzeniu akcji przez Paredesa i Chiesę.

Właśnie Chiesa miał okazję podwyższenia w doliczonym czasie gry, jednak jego strzał został zablokowany. Ostatnim akordem meczu była żółta kartka dla… trenera Juventusu Massimiliano Allegriego. Po meczu szkoleniowiec będzie miał pewnie sporo do przepracowania, za to jego drużyna wsuwa się dyskretnie na fotel wicelidera, czekając na wynik Milanu w starciu z Romą.