Linette po porażce z Sabalenką: Sama siebie zaskakiwałam spokojem

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Linette po porażce z Sabalenką: Sama siebie zaskakiwałam spokojem
Magda Linette odpadła z AO w półfinale
Magda Linette odpadła z AO w półfinale
AFP
Półfinalistka Australian Open Magda Linette przyznała po porażce z Aryną Sabalenką, że będzie do końca życia wspominać swój udział w tym turnieju wielkoszlemowym. "Sama siebie zaskakiwałam tym, jaka byłam spokojna" - powiedziała 30-letnia tenisistka na antenie TVN24.

Magda Linette uległa w czwartek piątej w światowym rankingu Białorusince 6:7 (1-7), 2:6. Rozpoczęła występ od przełamania rywalki, ale później przegrała trzy gemy z rzędu.

"Dużo się rozegrało w tym pierwszym secie. Troszkę szkoda tego prowadzenia na początku. Mam wrażenie, że to wszystko się rozgrywało w takich bardzo małych niuansach. Grałyśmy naprawdę fajny tenis. Nie było dużo niewymuszonych błędów, obydwie fajnie budowałyśmy sobie akcje. Było blisko" - oceniła 30-letnia poznanianka, która jako trzecia Polka w historii wystąpiła w półfinale Australian Open.

Jej pojedynek z Sabalenką był wyrównany aż do tie-breaka, w którym Białorusinka zwyciężyła 7-1. Później szybko zbudowała przewagę w drugim secie. Przy stanie 1:5 Linette obroniła trzy piłki meczowe, ale w kolejnym gemie już tego nie powtórzyła i odpadła z imprezy.

"Widać, że Aryna jest w bardzo dobrej formie. Pokazała to w tie-breaku. Zaryzykowała i zagrała parę fantastycznych punktów. W tym drugim secie była nadal w gazie, a mi zabrakło jeszcze takiego dociśnięcia, było ciężko wrócić po tym przegranym pierwszym secie. Z niej zszedł ciężar, poszła za ciosem, kontynuowała agresywny tenis, a mi troszkę podcięło skrzydła. To nie było nic ogromnego, ale na tym poziomie niestety widać różnicę, zwłaszcza przy serwisie - mój nie był wystarczająco szybki. Cieszy, że tak małe niuanse decydowały o starciu, bo to świadczy o tym, że jestem na dobrej drodze" - podsumowała Linette.

Jak przyznała, w drugiej partii nie była już tak skoncentrowana jak w pierwszej i to dało przewagę Sabalence.

"Jej forhend nie jest o tyle szybki, co ma sporo rotacji i ciężko odczytać długość, z jaką ona gra. Czasami jest krótko, czasami długo, czasami bardzo szybko - trudno się do tego dopasować. W drugim secie trochę brakowało mi koncentracji, aby lepiej czytać jej uderzenia i lepiej podchodzić do tego nogami. To nie są proste rzeczy, bo ona gra na bardzo wysokim tempie i nawet te krótkie piłki są bardzo szybkie. Potrzebna jest koncentracja na 100 procent" - analizowała Polka.

Z trybun dopingowała ją grupa kibiców z biało-czerwonymi flagami, za co tenisistka serdecznie podziękowała.

"Jestem niesamowicie wdzięczna za ten doping i uwielbiam to. Niosło mnie to przez cały turniej. Nigdy tego nie zapomnę. Ale to jest dopiero początek. Mam nadzieję, że widzimy się w kolejnych turniejach WTA, ale też na Wielkich Szlemach" - zaznaczyła.

W 29 poprzednich startach w Wielkim Szlemie Linette nigdy nie przebrnęła 3. rundy. Do zmagań na kortach Melbourne Park przystąpiła jako 45. zawodniczka światowego rankingu. W poniedziałek będzie notowana na 22. pozycji. Wcześniej najwyżej była na 33. miejscu. W Melbourne zarobiła 621 tys. dolarów amerykańskich premii.

"Zapamiętam (ten turniej - PAP) na całe życie jako jedno z najtrudniejszych doświadczeń, ale niesamowicie miłych. Musiałam bardzo wiele przejść i fizycznie, i mentalnie. Sama siebie zaskakiwałam tym, jaka byłam spokojna, bo dzisiaj naprawdę fajnie podeszłam do tego meczu. Wydaje mi się, że było to widać, że czułam się komfortowo na korcie. To mnie bardzo cieszy, że nawet przy tak ważnych i dużych okazjach czuje się dobrze w takim miejscu" - zakończyła.

W pierwszym półfinale Kazaszka Jelena Rybakina (nr 22.), która w 1/8 finału wyeliminowała Igę Świątek, pokonała Białorusinkę Wiktorię Azarenkę (nr 24.) 7:6 (7-4), 6:3.