Na fali awansu do pierwszego od lat finału Pucharu Ligi, Newcastle United zaczęło wyjątkowo ostro i już w pierwszej minucie Łukasz Fabiański musiał wyciągać piłkę z siatki. Na jego szczęście VAR anulował bramkę, ale to szczęście długo nie trwało. Już w 3. minucie Callum Wilson ze spokojem wykończył po podaniu od Longstaffa.
Dwie bramki w trzy minuty – nawet jeśli jedna nieuznana – zwiastowały fiestę dla gospodarzy, jednak kolejne trafienia nie nadchodziły. West Ham zdołał złapać oddech. Pierwsze groźne podejście Paquety udało się zneutralizować Botmanowi, ale Młoty ostatecznie zdołały pokonać defensywę Srok jeszcze przed upływem 30 minut. Skończyła się więc fantastyczna seria Nicka Pope’a bez straty gola, a przerwał ją wspomniany już Paqueta po doskonałym dograniu Declana Rice’a z rożnego. Jeszcze przed przerwą Aguerd miał okazję poprawić z główki, jednak nie trafił.
Newcastle utrzymywało co prawda przewagę taktyczną, ale o impecie z pierwszych minut można było mówić już tylko w czasie przeszłym. Obie drużyny próbowały po przerwie zadać drugi cios rywalom, ale – co znamienne – w całym meczu padły tylko trzy celne strzały na bramkę. Nie pomogło wprowadzenie Anthony’ego Gordona w nowych barwach, choć ten w ofensywie sprawiał Młotom sporo problemów.
Łukasz Fabiański musiał się trochę napracować, ponieważ gra często toczyła się w okolicach jego bramki, ale zachowywał czujność. Upór w obronie West Hamu mógł zostać wynagrodzony, gdy w końcówce parokrotnie wychodziły kontry w kierunku bramki gospodarzy, jednak i z tego nic nie wynikło. Żadna z drużyn nie powinna czuć się pokrzywdzona – londyńczycy znów są nad strefą spadkową, a Newcastle pozostaje niepokonane od sześciu meczów.
