Cezary Kulesza: Popełniliśmy błędy, za które ja, jako prezes, płacę cenę

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Cezary Kulesza: Popełniliśmy błędy, za które ja, jako prezes, płacę cenę
Cezary Kulesza: Popełniliśmy błędy, za które ja, jako prezes, płacę cenę
Cezary Kulesza: Popełniliśmy błędy, za które ja, jako prezes, płacę cenęPAP
"Popełniliśmy błędy, za które ja, jako prezes, płacę cenę. Za mną kilka ciężkich tygodni, chociaż jeśli mam być szczery, to najgorzej czułem się po meczu z Mołdawią. Wtedy byłem wściekły. A jakby tego było mało, spadła na nas sprawa z panem Stasiakiem" - przyznał szef PZPN Cezary Kulesza.

Kulesza w rozmowie z Interią oznajmił, że w PZPN nigdy nie było procedur weryfikujących gości.

"Sponsorzy mieli prawo ich zapraszać, a PZPN ich nie prześwietlał. Wszystko opierało się na zaufaniu. Gdyby więc istniały procedury, a ktoś by ich nie dopełnił, to wyciągnąłbym wobec takiej osoby konsekwencje. Ale procedur nie było - chociaż jak widzimy, powinny. Dlatego podjąłem decyzję, że ta kwestia się zmieni i od teraz przed każdym wylotem będziemy weryfikować listę pasażerów" - powiedział szef Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Mirosław Stasiak, były działacz piłkarski skazany za ustawienie i próbę ustawienia 43 meczów, poleciał do Mołdawii na mecz reprezentacji Polski na zaproszenie jednego ze sponsorów PZPN, firmy Inszury.pl. Prezes PZPN wyjaśnił, że Stasiak złożył odwołanie od dożywotniego zawieszenia przez PZPN. "Zostało rozpatrzone pozytywnie, skracając mu zakaz funkcjonowania w strukturach piłkarskich do 2026 roku" - dodał Kulesza.

O sprawie zaczęło być głośno, gdy władze związku po ujawnieniu przez media obecności Stasiaka w mołdawskim wydarzeniu, nie chciały ujawnić, która firma wystosowała zaproszenie, podając, że był to "jeden z partnerów". Cień podejrzeń padł na wszystkich sponsorów, którzy zażądali wyjaśnienia sprawy, grożąc zerwaniem umów.

"Jako szef biorę wszystko na siebie. I przepraszam polskich kibiców, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Gwarantuję też, że to się nigdy nie powtórzy" - zadeklarował Kulesza.

Prezes PZPN dodał, że podjął decyzję w kwestiach komunikacji. "Dokonamy kilku zmian. Mam plan naprawczy" - ujawnił.

Kulesza odniósł się także do sprawy ewentualnego zatrudnienia selekcjonera Biało-Czerwonych Fernando Santosa przez klub z Arabii Saudyjskiej. Zapewnił, że Portugalczyk nigdzie nie odchodzi i zamierza wypełnić kontrakt. Tego dnia, gdy w mediach pojawiła rzekoma oferta z Bliskiego Wschodu Santos długo nie odbierał telefonu, gdyż wracał z wakacji.

"Był totalnie zaskoczony, myślał, że to my chcemy się pożegnać z nim. Nie wiedział o żadnej ofercie. To była plotka. A przynajmniej selekcjoner tak twierdził. Jasno zadeklarował, że zostaje z nami i dalej walczy o awans na turniej. Po to tu przyszedł i to jego cel" - podsumował Kulesza, który zadeklarował, że po meczu z Albanią nie zwolni Santosa, gdyż polska drużyna po prostu wygra mecz o punkty w kwalifikacjach.