Świątek pozostaje liderką tenisowego rankingu od kwietnia ubiegłego roku. Wówczas zupełnie zdominowała kobiecy tenis, bijąc mnóstwo rekordów związanych z kolejnymi zwycięstwami w kolejnych turniejach. Wyniki w tym sezonie, w połączeniu z kontuzją, sprawiły, że jej pozycja liderki rankingu po Rolandzie Garrosie stała pod znakiem zapytania.
Wszystko zależało bowiem od dyspozycji jej samej oraz Aryny Sabalenki, która zajmuje drugie miejsce w rankingu WTA i goni Polkę. Przed turniejem było wiadomo, że Świątek będzie musiała zaliczyć lepsze wyniki od Białorusinki, a w przypadku awansu ich obu do wielkiego finału, Polka będzie musiała być górą, by utrzymać prowadzenie w rankingu.
Wczoraj okazało się jednak, że Sabalenka niespodziewanie przegrała z Karoliną Muchovą. Oznaczało to, że awans Świątek do finału da jej pozycję liderki rankingu, co rzeczywiście się stało. W sobotę powalczy ona z kolei o rozmiar przewagi nad drugą zawodniczką. W przypadku zwycięstwa będzie to ponad 900 punktów rankingowych, z kolei w przypadku porażki będzie to "tylko" ponad 200 oczek.