Mnóstwo walki w sprincie, ale za plecami Verstappena. Nie ma mocnych na Holendra

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Mnóstwo walki w sprincie, ale za plecami Verstappena. Nie ma mocnych na Holendra
Mnóstwo walki w sprincie, ale za plecami Verstappena. Nie ma mocnych na Holendra
Mnóstwo walki w sprincie, ale za plecami Verstappena. Nie ma mocnych na HolendraAFP
Na krótkiej i szybkiej nitce toru w Austrii odbył się sprint, którego zwycięzca otrzymuje osiem punktów do klasyfikacji generalnej Formuły 1. Wyścig na długości 100 kilometrów przyniósł wiele emocji i walki na torze, ale skończył się jak zwykle - spokojnie wygrał Max Verstappen.

Holender miał co prawda trochę problemów na starcie, bo w dojeździe do pierwszego zakrętu przegrał walkę z Sergio Perezem i na kilkaset metrów znalazł się za swoim zespołowym kolegom. W męskiej walce odzyskał jednak pozycję chwilę później i nie oddał jej do końca wyścigu. Meksykanin spokojnie jechał na drugim miejscu, ale do zwycięzcy stracił aż 21 sekund. Trzeci był Carlos Sainz.

Przez cały sprint na torze było mnóstwo manewrów wyprzedzania, ale niestety odbywały się one głównie w drugiej części stawki. W niej dość niespodziewanie mieliśmy kilka szybkich samochodów, bo znaleźli się tam Lewis Hamilton i George Russell z Mercedesa czy Charles Leclerc z Ferrari. Ich walka o pojedyncze miejsca nie wpływała jednak na podział punktów w całym sprincie.

Warto podkreślić, że wszyscy zawodnicy przystąpili do rywalizacji na oponach przejściowych, ponieważ tor był mokry po wcześniejszych opadach. W trakcie jazdy zaczął jednak przesychać, a przełomowym momentem wyścigu był zjazd Russella po miękką mieszankę na kilka okrążeń przed metą. 

Spowodowało to spory chaos, ponieważ kolejni kierowcy zaczęli zjeżdzać po opony na suchą nawierzchnię, które spisywały się w tym momencie dużo lepiej. Robili to jednak tylko ci zawodnicy, którzy byli na dalszych miejsach i nie mieli nic do stracenia. Cała czołówka została na oponach przejściowych, bo nie chciała stracić punktów, które miała w tym momencie w garści. 

Jedynym, który wyłamał się z tego schematu, był Nico Hulkenberg. Niemiec z Haasa jechał na początku nawet na drugim miejscu, ale z czasem był wyprzedzany, więc zdecydowano się ściągnąć go z toru i wypuścić na miękkich oponach. Okazało się to słuszną strategią, bo na dystansie kilku kółek nadrobił kilkanaście skund straty i skończył sprint na szóstym miejscu.