MŚ 2022. Brazylia jedzie do domu, Chorwaci znów to zrobili po karnych!

Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

MŚ 2022. Brazylia jedzie do domu, Chorwaci znów to zrobili po karnych!

MŚ 2022. Brazylia jedzie do domu, Chorwaci znów to zrobili po karnych!
MŚ 2022. Brazylia jedzie do domu, Chorwaci znów to zrobili po karnych!Profimedia
Czy jakakolwiek sensacja na tym mundialu może jeszcze kogokolwiek zaskoczyć?! Największy faworyt do zdobycia tytułu - Brazylia - wraca do domu! Canarinhos po dramatycznej końcówce zremisowali po dogrywce z Chorwacją 1:1 i odpadli po rzutach karnych!

Wszyscy oczekujący szturmu na chorwacką bramkę w wykonaniu Brazylijczyków musieli być zaniepokojeni i rozczarowani. Już od samego początku spotkania było widać, że drużyna pięciokrotnych mistrzów świata nie będzie mieć dziś łatwo. Chorwaci grali rozważnie i zdyscyplinowanie, a Brazylia miała problem z wrzuceniem choćby drugiego biegu. 

Oczywiście Neymar, Vinicius czy Raphinha wchodzili w charakterystyczne dla swojej gry dryblingi, ale nie byli w stanie wypracować za ich pomocą żadnej przewagi. Za najgroźniejsze z ich strony akcje do przerwy trzeba uznać strzał Viniciusa, który spokojnie wpadł do koszyczka Dominika Livakovicia, oraz uderzenie Neymara z rzutu wolnego, które również bez większych problemów skończyło na rękach chrowackiego bramkarza. Nie musiał on wzbijać się w powietrze ani specjalnie gimnastykować, by wyłapywać piłkę po strzałach Brazylijczyków. 

A Chorwaci? Grali swoją piłkę, nie przestraszyli się faworyzowanych rywali i wykorzystywali swoje mocne strony. Do nich należy posiadanie piłki, za które odpowiedzialne jest przede wszystkim trio w środku boiska - Luka Modrić, Marcelo Brozović i Mateo Kovacić. Brakowało za to, jak zwykle w reprezentacji Chorwacji na tym turnieju, klasowego napastnika. Przez to Alisson miał jeszcze mniej pracy od Livakovicia, bo jego bramce po prostu nie miał kto zagrozić.

Wyróżenienie za ponadprzeciętnie dobry występ trafia za to w ręce Josipa Juranovicia. Kto by pomyślał, że na etapie ćwierćfinału mundialu, w spotkaniu tak napakowanym w wielkie piłkarskie nazwiska, wyróżniać się będzie zawodnik, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu bronił barw Legii Warszawa? To on robił przewagę, bardzo odważnie parł do przodu i starał się napędzać akcje swojego zespołu. 

Heatmapa Josipa Juranovica w meczu z Brazylią
Heatmapa Josipa Juranovica w meczu z BrazyliąOpta by Stats Perform

Druga połowa toczyła się pod większe dyktando Canarinhos, którzy potrafili kilkukrotnie zagrozić bramce rywala. Co jednak z tego, skoro murem nie do przejścia był dla nich Livakovic?

Chorwacki bramkarz był w transie niczym z serii rzutów karnych przeciwko Japonii. Dwukrotnie poradził sobie w sytuacjach sam na sam przeciwko Neymarowi, wyszedł obronną ręką także z dwóch starć z Lucasem Paquetą. Uderzenie Antony'ego z ostatnich sekund drugiej połowy nie mogło sprawić mu żadnych problemów. 

Problem Chorwatów polegał na całkowitym braku sytuacji bramkowych. W ciągu 90 minut nie byli oni w stanie oddać żadnego celnego strzału na bramkę Alissona, a ich umiejętność kreowania akcji kończyła się na trzydzieści metrów od posterunku bramkarza Liverpoolu.

Problemem Brazylijczyków była z kolei nieskuteczność. W drugiej połowie weszli na wyższy poziom, wrzucili na pewno drugi, a być może nawet trzeci bieg, ale wciąż nie potrafili w żadnej z sytuacji posłać piłki obok Livakovicia, tak by wpakować ją do siatki. Po bezbramkowym remisie przyszedł więc czas na dogrywkę. 

Strzały Brazylii w meczu z Chorwacją
Strzały Brazylii w meczu z ChorwacjąOpta by Stats Perform

W niej utrzymała się sytuacja z drugiej połowy. Nie było już w zasadzie wątpliwości, że Chorwacja dąży do rzutów karnych, by tylko sobie znanym sposobem po raz kolejny awansować po tym najbardziej z losowych rozstrzygnięć w futbolu. Niespodziewanie dostali oni jednak swoją jedyną szansę na wyjście na prowadzenie. O dziwo świetnie na atakowanej połowie zachował się z piłką Bruno Petković, który przedryblował Brazylijczyków i wyłożył piłkę do Brozovicia. Ten jednak uderzył z kilkunastu metrów zdecydowanie za wysoko. 

Po chwili do głosu doszedł lider Canarinhos. To on wziął sprawy w swoje ręce, gdy drużyna narodowa najbardziej go potrzebowała na tak ważnym etapie turnieju. Neymar najpierw zagrał na klepkę z Rodrygo, potem powtórzył ten manewr z Pedro, znalazł się już w polu karnym, wygrał walkę o piłkę z Borna Sosą, minął interweniującego Livakovicia i wpakował piłkę do bramki. Brazylia oszalała z radości, a do Chorwatów dotarło, że po tym jednym strzale cały ich plan legł w gruzach. 

Musieli więc rzucić wszystkie siły do ataku, by walczyć o swoją przyszłość na mundialu. Gdy wydawało się, że Brazylia nad wszystkim panuje, nie ryzykuje i stara się wyczekać do końca dogrywki, kontrolując wydarzenia na boisku, swoją jedną jedyną akcję przeprowadzili Chorwaci. Podopieczni Tite pogubili się i w tak ważnym momencie zostali na atakowanej połowie. Z piłką ruszył Mislav Orsić, zgrał piłkę w pole karne, a tam swoim uderzeniem popisał się Petković, którego można było krytykować za cały turniej. Tym razem jednak jego strzał był celny. Mało tego, znalazł drogę do siatki!

Drużyna Zlatko Dalicia znowu to zrobiła, z remisem dotrwała do karnych, które mogły dać jej przepustkę do półfinału. 

Statystyki z meczu Chorwacja - Brazylia
Statystyki z meczu Chorwacja - BrazyliaOpta by Stats Perform

Seria jedenastek zaczęła się od kolejnej parady Livakovicia, który obronił beznadziejny strzał Rodrygo. Chorwaci byli później bezwzględni i z łatwnością pokonywali Alissona, który nie potrafił wyczuć kierunku ich strzałów. Konkursu jedenastek nie skończył jednak żaden ze zwycięzców. Marquinhos trafił bowiem w słupek, czym wprawił w rozpacz całą Brazylię. Najwięksi faworyci mundialu wracają do domu. Chorwacja po raz drugi z rzędu awansuje do strefy medalowej mistrzostw świata!