Włoscy kibice nie mają powodów do radości. Kierowcy Ferrari ustąpili Red Bullom

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Włoscy kibice nie mają powodów do radości. Kierowcy Ferrari ustąpili Red Bullom
Włoscy kibice nie mają powodów do radości. Kierowcy Ferrari ustąpili Red Bullom
Włoscy kibice nie mają powodów do radości. Kierowcy Ferrari ustąpili Red BullomAFP
Max Verstappen przeszedł do historii Formuły 1, wygrywając dziesiąty wyścig z rzędu. Stało się to ku niezadowoleniu fanów na Monzy, którzy chcieli triumfu jednego z kierowców Ferrari. Ci musieli jednak zadowolić się trzecim i czwartym miejscem, bo wyprzedził ich także Sergio Perez.

Na starcie zabrakło incydentów wyścigów i manewrów wyprzedzania, a każdy kierowca z czołówki utrzymał swoje miejsce z kwalifikacji, ale pierwszą awarię w stawce mieliśmy jeszcze przed rozpoczęciem ścigania. Yuki Tsunoda w trakcie okrążenia rozgrzewkowego zatrzymał swój pojazd na poboczu, a sędziowie zdecydowali się wstrzymać procedurę startową. W efekcie przerwa wydłużyła się do niemal 30 minut, po których kierowcy jeszcze raz pokonali okrążenie testowe i dopiero zaczęli rywalizację. 

Pierwsze kółka upływały pod znakiem walki Carlosa Sainza z Maxem Verstappenem. Hiszpan bronił się przed atakującym Holenderem, który czekał na swoją okazję, ale zaskakująco długo nie mógł się jej doczekać. Udało mu się na 15. okrążeniu, gdy Sainz zblokował prawą przednią oponę przy dohamowaniu do pierwszego zakrętu i w efekcie tego zdarzenia po kilkuset metrach musiał pogodzić się z oddaniem pierwszej pozycji. 

Za nimi na trzeciej pozycji jechał Charles Leclerc, a kawałek dalej George Russell, na którego również czaił się Red Bull, ale ten prowadzony przez Sergio Pereza. Meksykanin ze swoim rywalem uporał się jedno okrążenie po tym, jak zrobił to jego zespołowy kolega na czele wyścigu. Od tego momentu czołówka zaczęła jechać w takiej kolejności, a nic nie zmieniło się także po zjazdach na zmianę opon. Zaplątał się w niej jedynie Lewis Hamilton, który jechał inną strategią na innej mieszance.

Na 31. okrążeniu doszło do walki Pereza z Leclerkiem, ponieważ Meksykanin zdołał dogonić pierwszego z kierowców Ferrari. Przy pierwszym ataku wylądował on na ułamek sekundy na poboczu, ale niedługo później wyprzedził Monakijczyka. Na kilka okrążeń przed metą po żmudnych przygotowaniach Perez powtórzył ten sam manewr przy wyprzedzaniu drugiego z kierowców faworyzowanej przez kibiców na Monzy stajni Ferrari. W efekcie po dublet jechali kierowcy Red Bulla. 

Na ostatnich okrążeniach Sainz musiał jeszcze bronić się przed atakującym go kolegą z zespołu. Niewiele brakowało, a kibice zgromadzeni na włoskim torze oglądaliby prawdziwy dramat, ponieważ przy ogromnych prędkościach mogło dojść do kontaktu czerwonych bolidów. Na szczęście finalnie Hiszpan wjechał na metę kilka metrów przed czwartym Leclerkiem. 

Piąte miejsce przypadło Russelowi, a szósty był Hamilton, który finiszował na pośrednich oponach i przez to miał w końcówce lespze tempo od całej reszty stawki, która jechała na oponach twardych. Obaj kierowcy Mercedesa kończyli wyścig z pięcioma sekundami kary, ale nie wpłynęło to na ich pozycję na mecie, ponieważ utrzymali bezpieczny dystans nad sesancyjnie finiszującym na siódmym miejscu Alexem Albonem

Kierowca Williamsa przez długi czas bronił się i odpierał ataki kierowców McLarena oraz Hamiltona, który ostatecznie go wyprzedził. Siódma lokata jest jednak świetnym wynikiem dla kierowcy z Tajldandii. 

Nie zapominajmy też o historii, która wydarzyła się dzisiaj na Monzy. Verstappen jechał swój wyścig i od wyprzedzenia Sainza na 15. okrążeniu nie miał zbyt wiele pracy, ponieważ nikt nie był w stanie mu zagrozić. Wygrał jednak dziesiąty wyścig z rzędu, co jest absolutnym rekordem Formuły 1. Holender zdominował w tym sezonie całe mistrzostwa jak jeszcze nikt przed nim.