Świątek jak już ogląda tenis, to tylko swoje mecze. "Turniej śledzę jednym okiem"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Świątek jak już ogląda tenis, to tylko swoje mecze. "Turniej śledzę jednym okiem"
Świątek jak już ogląda tenis, to tylko swoje mecze. "Turniej śledzę jednym okiem"
Świątek jak już ogląda tenis, to tylko swoje mecze. "Turniej śledzę jednym okiem"PAP
"Jakbym miała oglądać mecze, to przede wszystkim oglądałabym swoje" - powiedziała PAP Iga Świątek. W wielkoszlemowym French Open w Paryżu Polka broni wywalczonego rok temu tytułu, ale kiedy tylko może odcina się od tenisa.

Kibicom może się to wydawać dziwne, ale liderka światowego rankingu nie czerpie przyjemności z oglądania tenisa. Jeśli Świątek już się na to decyduje, to tylko w celach szkoleniowych.

"Jakbym miała oglądać mecze, to przede wszystkim oglądałabym swoje własne mecze. Myślę, że mogłabym to robić częściej. Pewnie w przyszłych sezonach, albo jeszcze w tym, znajdę na to czas. Dzięki temu będę mogła się poduczyć w temacie taktyki i będę więcej widziała później na korcie" - podkreśliła.

"Turnieje śledzę jednym okiem. Przez przypadek, jak zerknę na wyniki, to czegoś się dowiaduję, ale ogólnie odcinam się od tenisa, bo co za dużo, to nie zdrowo. Potrzebuję czasu, w którym nie myślę o tenisie, aby się zregenerować. Priorytetem jest zazwyczaj, aby po opuszczeniu obiektu już nie myśleć o tenisie" - dodała.

Postawa Świątek nie jest aż tak bardzo niezwykła. Wyników na bieżąco nie śledzi też choćby Hubert Hurkacz, a o nazwisku kolejnego rywala zwykle dowiaduje się od dziennikarzy.

Magda Linette, która z debla ostatecznie się wycofała, nie wiedziała nawet, kiedy zostanie rozlosowana drabinka gry podwójnej.

Świetnie zorientowany w wydarzeniach na innych kortach był za to Holger Rune. Zaledwie 20-letni, zadziorny Duńczyk idąc na konferencję prasową po meczu 1. rundy, wiedział że z imprezą niespodziewanie pożegnał się jeden z faworytów, rozstawiony z numerem 2. Rosjanin Daniił Miedwiediew.

Świątek regularnie powtarza też, że nie sprawdza rekordów, wielkich wyczynów, które mogłaby pobić. Tak było choćby rok temu, gdy śrubowała niesamowitą serię zwycięstw. Ostatecznie wygrała wówczas 37 kolejnych meczów, co nie udało się żadnej zawodniczce od 1997 roku.

We wtorek zareagowała podobnie, gdy jeden z zagranicznych dziennikarzy powiedział jej, że jeśli trzeci raz wygra w Paryżu, to zrówna się z Amerykanką Sereną Williams, startującą w barwach Jugosławii oraz USA Monicą Seles i Hiszpanką Arantxą Sanchez Vicario.

"Szczerze mówiąc nie znam tych rekordów. Gram w tenisa, ale nie jestem ekspertką, jeśli chodzi o statystykę, czy historię. Nie skupiam się na tym. Nigdy nie grałam z tymi zawodniczkami. Żyję własnym życiem i przecieram własną ścieżkę" - odparła Świątek.

Inną postawę prezentuje wielki Novak Djokovic.

"Nie jest tajemnicą, że głównym powodem, dla którego gram zawodowo jest chęć bicia rekordów i jak najmocniejszego zapisania się w historii tenisa" - powiedział Serb dzień przed rozpoczęciem turnieju.

Djokovic współdzieli z Rafaelem Nadalem rekord w liczbie wielkoszlemowych triumfów. Obaj wygrali po 22 takie imprezy, ale z powodu kontuzji Hiszpana w Paryżu, gdzie wygrywał rekordowe 14 razy, tym razem zabrakło.

Świątek natomiast w stolicy Francji broni tytułu wywalczonego rok temu. Na kortach im. Rolanda Garrosa najlepsza była także w 2020 roku. Na otwarcie tegorocznej edycji wygrała z Hiszpanką Cristiną Bucsą 6:4, 6:0, a w czwartek takim samym wynikiem zakończył się jej mecz z Amerykanką Claire Liu. W sobotę czeka ją spotkanie z Chinką Xinyu Wang.